poniedziałek, 27 czerwca 2022

Recenzja 59/2022 "Należymy do siebie" Aleksandra Ziętek


Recenzja 59/2022

Tytuł: "Należymy do siebie"
Autor Aleksandra Ziętek
Wydawnictwo: Editiored

Gdy zobaczyłam okładkę oraz przeczytałam opis "Należymy do siebie" byłam bardzo zaintrygowana. Zapowiadała się mroczna i sensualna opowieść, więc nie mogłam oprzeć się pokusie, aby jej nie przeczytać. 

Angela przypadkowo wpada na Jace’a. Okazuje się, że na obojgu to spotkanie robi ogromne wrażenie. Czyżby była to miłość od pierwszego wejrzenia? Jednak Angela ma swoje demony z przeszłości, przez które jest zamknięta w sobie, a sam Jace, skrywa w sobie kilka tajemnic, czy uda im się przezwyciężyć własne bariery?

Angela, po traumatycznych przeżyciach, w których brał udział jej były partner stara się otworzyć na nowe znajomości, jest wrażliwa. Jace to bardzo prosta postać, prowadzi firmę po ojcu w sumie nie doszukałam się jego mrocznej przeszłości poza jednym fragmentem, w którym wspomniał, że kiedyś się pogubił. Podobało mi się, jak autorka ujęła więź między głównymi postaciami a ich przyjaciółmi, to jak mogli na siebie liczyć i wspólnie się wspierali.

Lubię zarówno mroczne historie jak i słodkie opowieści, po oba gatunki sięgam z pełną premedytacją. Ta powieść z pewnością należy do tych drugich, choć autorka wtrąciła tu kilka mroczniejszych wątków to całość odebrałam jako romans/obyczajówkę. W książce zostały poruszone ważne kwestie jak brak pewności siebie, kompleksy, wolę walki oraz to, że po każdym upadku możemy podnieść się silniejsi, a każde nasze potknięcie uczy nas jak omijać wyboje na drodze. Pokazuje jak ważna jest rodzina i przyjaciele, że zawsze znajdziemy wokół siebie kogoś kto nam pomoże w trudnej chwili oraz, że warto walczyć o swoje a przede wszystkim o miłość. 

W tej pozycji znajdziecie wszystko. Wątek sensacyjny, psychotyczny Max, który nastaje na życie Angeli, zafiksowana była, wredna przyrodnia siostra, mafia, porwania, napaści, niedomówienia, ucieczki, wypadki, amnezję, paraliż… słowem do wyboru do koloru.

Sam pomysł na fabułę jest bardzo ciekawy, a poruszenie ważnej tematyki, jak najbardziej na plus. Jednak w moim odczuciu brakło trochę pasji w tej pozycji, większej emocjonalności, budowania relacji i przemiany w bohaterach. Autorka skupia się bardziej ma urozmaiceniu całej fabuły przez mnogość różnych wydarzeń, przez co mamy tu mnóstwo różnych wątków, które ciągną się przez całą powieść a brakuje trochę skupienia się na szczegółach i ich dopracowaniu. Dialogi są bardzo proste, uczucie między głównymi bohaterami takie niewyjaśnione, znajdziemy tu sceny zbliżeń między nimi, ale jak wszystko inne w tej książce, jest szybko i bez większych emocji. Odniosłam wrażenie, że wszystko odbywało się na zasadzie: idziemy na plażę; ubraliśmy się; buzi; jesteśmy na plaży; jestem zmęczona -wracamy do domu. Dodatkowo mamy kilka niedociągnięć. Akcja dzieje w bliżej nieokreślonym otoczeniu amerykańskim/angielskim po czym na święta Bożego Narodzenia bohaterowie jedzą barszcz czerwony i łamią się opłatkiem, co jest typowo polskim obyczajem.

Jeśli lubicie powieści, w których ciągle coś się dzieje to przypuszczam, że ta pozycja przypadnie Wam do gustu, bo w jej przypadku z pewnością nie wieje nudą. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz do mnie :)

zapowiedź Patronacka